Wiem, nie umiem dotrzymywać terminów. Jestem w tym kiepska, strasznie beznadziejna i w ogóle moja asertywność i zorganizowanie ssie. Niemniej jednak są ku temu powody - tu patrzę na wszystkie moje nieskończone tłumaczenia i stosy prac oraz materiałów do magisterki, które powoli zaczynają tworzyć taką ładną górkę... Ale do rzeczy, nie po to tu jestem, by opowiadać o ciężkim studenckim życiu. Nowy rozdział "Fausta" ciągle się tworzy, mam go pół, więc OBWIESZCZAM: rozdział pojawi się w okolicach świąt.
Jeśli za mną tęsknicie, TU możecie poczytać inne prace, wyciągnięte z lamusa stare miniaturki i różne inne atrakcje, obiecuję, tam też piszę głównie o wojowaniu.
JEŚLI KTOŚ OCENIA JESZCZE TĘ ROZKOSZNĄ KOBYŁĘ, TO PROSZĘ OCENIAĆ JĄ DALEJ, BLOG NIE JEST ZAWIESZONY.
Do zobaczenia,
Skąd ja to znam? Dokładnie to samo miałam ze swoim pisaniem. Także Ja cię rozumiem! Przesuwałam termin, ale w końcu jest! Także jeśli znajdziesz czas jeszcze raz zapraszam do siebie! Zastrzegam nie umiem dobrze pisać o tematach wojny. Więc nie oczekuję specjalnych zachwytów po tak długiej przerwie. ileż nie pisałam? A ty masz wyrzuty sumienia z powodu dwóch miesięcy... Uszy do góry. Poczekamy, ile będzie trzeba!
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńAnonymo!
UsuńDziś mija tydzień odkąd wstawiłam pierwszy epizod swojego opowiadania. Dopiero teraz miałam okazję przeczytać twoją opinię. Uprzedzałam, że nie jestem specjalistką od miniaturek o wojnie. Ty robisz to o wiele lepiej. Stąd moja prośba skierowana do Ciebie o przeczytanie. Jeśli mówimy o błędach, to mam już betę, niestety tego epizodu nie mogła poprawić, gdyż wyjeżdżała. Dzięki za tę wzmiankę o BMW, to poważny błąd logiczny! Fakt nie produkowali ich w tym czasie! Od czad czasu do czasu oglądałam „Czas honoru” była to, jednakże przejściowa styczność z tematyką wojenną. Znowu, jak już pisałam nie jestemspecjalistką w tej dziedzinie, No i długo nie pisałam, co może być w pewnym senie usprawiedliwieniem. Sama czuję, że mi to nie wyszło. Cóż miałam ten pomysł od dawna i chciałam zadedykować tę minipowieść mojej dobrej koleżance, której pomysł się od początku spodobał, ale nie do końca wyszło. Także uwagi są bardzo cenne! Dostrzeżone błędy w miarę poprawiłam, choćby tę słuszną uwagę, gdzie napisałaś o dokumencie. Późnej odpowiednio zredaguję tekst przy pomocy bety, bo być może w przyszłości ta miniaturka pojawi się w całości. A propos tego donosu, jak wyjaśnię w drugim epizodzie była to jedynie fałszywy dokument. Bowiem taksówkarz nie ukrywał ŻADNYCH ŻYDÓW... Owszem, co też się wyjaśni w swoim czasie pomagał jednej młodej Żydówce, ale nikogo nie ukrywał w domu, choćby ze względu na swojego synka. Przecież zdawał sobie sprawę z konsekwencji, a malec miał tylko ojca, prawda? Tym pretekstem dla donosu była po pierwsze i przede wszystkim chęć odebrania dziecka i wywiezienia go w głąb Rzeszy. A po drugie ta dziewiętnastoletnia, młodziutka skrzypaczka, która tak się składa jest córką Portugalczyka. Ona odegra bardzo negatywną rolę w tym opowiadaniu, niestety, niestety. Dla Rosnera będzie informatorką, kochanką i najzwyczajniej w świecie podłą jaszczurką, pozbawioną uczuć wyższych. Zrobi to ze względu na korzyści płynące z kolaboracji, a ojciec z bratem byli dla niej jedynie przeszkodą na drodze do celu. Przeszkody zaś trzeba usuwać, czyż nie? Tak, to chyba wszystkie należne wyjaśnienia. Dziękuję raz jeszcze za komentarz. Przepraszam jednocześnie za rozczarowanie. Cóż, teraz widzę, iż chyba zbyt długo nie pisałam. Może kolejny epizod wypadnie lepiej? Poza tym w moim zamyśle miała to być raczej baśń o ojcu i synu, o poświęceniu. Stąd ta wzmianka o filmie „ Życie jest piękne.” Także te nieścisłości nie są celowe, zwyczajnie mam zamiar skupić się bardziej na metaforycznym charakterze tej powiastki wojennej. A matka chłopca to postać, do której wrócę w kolejnych epizodach. Gdyż nie da rady zamknąć wszystkiego w dwóch częściach. Napiszę co najmniej trzy, oprócz tej już wstawionej. Wtedy to wszystko stanie się jaśniejsze. Krótko mówiąc kobieta i jej córka to troszkę odpowiedniki bohaterek z „Kopciuszka.” Samolubne egoistki. Zresztą matka się doczekała swojego losu, o czym przekonałaś się czytając. To nie jest dokładne odwzorowywanie historii Polski, bo nie mamy do czynienia z podręcznikiem. Tutaj pośrednio powołałam się na Twoje motto z Pseudonimu Faust. Jeśli dasz radę przeczytać ten komentarz, wszystko zrozumiesz... Pozdrawiam i przepraszam za tę potężną odpowiedź. Chciałam jakoś wyjaśnić te niedociągnięcia i pokazać, że nie lekceważę tego, co piszą moi Czytelnicy. Pozwoliłam więc sobie odpisać tu u Ciebie.
Ufff - nie zawiesiłaś. Już jestem wyczulona na co dłuższe przerwy (tak, wciaż pamiętam jak wrednie zawiesiłaś Dzieci Burzy!) i dlatego pytałam. Ja nie pospieszam, rozumiem, że masz inne sprawy niż pisanie - chyba każdy ma. Także skup sie na tym, co ważniejsze - poczekamy cierpliwie ;)
OdpowiedzUsuń